Na stówę takie świeczniki stały w ośrodkach wczasowych które odwiedzał porucznik Borewicz z “07 zgłoś się” podczas swoich milicyjnych i miłosnych eskapad.
Czy to ładne, czy nie ładne nie mnie oceniać. Grunt, że nasze krajowe. Może ja po prostu nie jestem zbytnim fanem porcelitowych produkcji z Mirostowic i tyle.
Chociaż tu zdecydowanie zrobiłbym wyjątek. Te świeczniki są fajne, nie często spotykane i po prostu mi się podobają.
Nieduże, szkliwione, czyli błyszcząca, w znowu popularnym kolorze brązowym występującym tutaj w odcieniu jasnym.
Fajne jest to, że są ażurowe, co mocno nawiązuje produkcji skandynawskich z lat 60. mocno osadzonych w nurcie mid century, a poza tym fajnie świecą przez te dziury.
Nastrojowo. I tak naprawdę w niczym nie ustępuje, bo gdzieżby miało produkcjom z jeszcze wtedy zgniłego zachodu.
Ostały się w stanie nienagannym. No i ten pazur vintage.
Świeczniki obsługują, uwaga, nie inaczej, małe podgrzewacze, zwane przez niektórych tea light-kami dostępne w różnego typu znanych wszystkim sieciówkach, nie wymienię publicznie jakich. Te są do świeczników najlepsze, bo nieduże i niskie, acz szerokie. Czyli właśnie takie jak rzeczone świeczniki mirostowickie.
Jest duża szansa, że w ich projektowaniu maczał swoje zdolne palce Adam Sadulski, ale głowy nie dam sobie uciąć.
Zachowane w idealnym stanie, bez rys, obtłuczeń i takich tam. Sygnowane od spodu (zdjęcie).
Wysokość : 10,5 cm
Średnica górnego 0tworu : 7 cm
Średnica podstawy : 6 cm