Czy takie popiołki dawali pasażerom w polskich samolotach pasażerskich tego nie wiem, ale nie wykluczam, że w jakiejś lepsiejszej klasie dla biznesmenów, albo co. W każdym razie kiedyś można było kurzyć dosłownie wszędzie więc i popielniczki zdecydowanie były bardziej przydatne.
Ta ma nieduże przetarcia użytkowe w swojej malaturze. Zdecydowanie nic co by się na pierwszy rzut oka dało zauważyć.
Żadnych pęknięć, rys i takich tam.
No może jedno przetarcie farby na logu LOT-u jest widoczne od razu. Poza tym skazy, czy jakieś nierówności na powierzchni są produkcyjne.
Taka technologia widać do popielniczek była.
Cała i zdrowa, mimo że paliła pewnie całkiem sporo. Czyli z tym szkodliwym paleniem to chyba jednak bujda. Żarcik.
Wyprodukowana w Zakładach Porcelany Stołowej Krzysztof w Wałbrzychu, które jako znak towarowy używały nazwy „Wawel”.
Czemu ? Pewnie tylko po to byśmy się pytali czemu.
Sygnatura na spodzie popielniczki (zdjęcie), na środku od góry logo LOT-u, a po bokach napis „Polskie Linie Lotnicze” po polsku, angielsku i rosyjsku.
Wysokość : 2,5 cm
Długość boków : 12/12,2 cm